5 maja 2021 1:30

Wady i zalety reformy imigracyjnej

Reforma imigracyjna pomogła przyspieszyć deportacje, zabezpieczyła fundusze na dłuższy mur graniczny i zawiesiła wjazd większości nowych imigrantów z powodu Covid-19.

Według najnowszych dostępnych danych Pew Research Center administracja Trumpa zmniejszyła liczbę nielegalnych imigrantów w Stanach Zjednoczonych – grupę, która w 2017 roku liczyła około 10,5 miliona osób. Podczas gdy były prezydent Trump przytoczył szereg powodów takiego podejścia, od obaw związanych z handlem ludźmi po abstrakcyjne limity liczby ludności – „nasz kraj jest pełny” – ogłosił w kwietniu 2019 r. – jego argument zawsze był w dużej mierze argumentem ekonomicznym.

Rzeczywiście, były prezydent Trump wielokrotnie popierał ideę, zarówno w bezpośredni, jak i subtelny sposób, że rynek pracy jest zasadniczo grą o sumie zerowej – imigranci z Hondurasu i Meksyku, którzy wkraczają na ziemię USA, ostatecznie odbierają pracę obywatelom USA i tłumią ich płace.„Proponujemy plan imigracyjny, który stawia na pierwszym miejscu miejsca pracy, płace i bezpieczeństwo amerykańskich pracowników” – powiedział Trump 16 maja 2019 r. Podczas wydarzenia w Białym Domu, w którym zapowiadano nowy program wizowy, który ograniczy liczbę odbiorców latynoskich.

Kluczowe wnioski

  • Były prezydent Trump ograniczył imigrację do USA, zwłaszcza przez południową granicę.
  • Wybory prezydenckie w 2020 roku pokazały wyraźny kontrast w stanowiskach obu partii w sprawie imigracji do USA
  • Jeśli chodzi o wpływ na miejsca pracy, pracownicy bez dokumentów często podejmują prace wymagające niskich kwalifikacji, którymi obywatele amerykańscy nie są zainteresowani i są bardziej skłonni do pracy w nocy iw weekendy.
  • W dłuższej perspektywie zwiększona imigracja ma bardzo niewielki pozytywny wpływ na zarobki rdzennych Amerykanów.
  • Imigranci pierwszego pokolenia kosztują rząd więcej na mieszkańca, ale ich dzieci kosztują mniej niż rodowici Amerykanie.

Reforma imigracyjna i wybory w 2020 r

Myślenie byłego prezydenta Trumpa i jego zwolenników stworzyło jeden z największych ideologicznych frontów bojowych wyborów prezydenckich w 2020 roku. Senatorowie Elizabeth Warren, Bernie Sanders, Kamala Harris i Cory Booker opowiadali się za obniżeniem statusu nielegalnego przekraczania granicy do przestępstwa cywilnego. Nawet prezydent Joe Biden, który był wiceprezydentem, kiedy deportowano blisko 3 miliony nielegalnych imigrantów, szybko odegrał swój pozytywny wkład w społeczeństwo.

Więc kto ma rację, a kto nie, jeśli chodzi o pracowników bez dokumentów i gospodarkę? Wyjdziemy poza gorącą retorykę i wyjaśnimy, co mają do powiedzenia badacze z obu stron politycznego spektrum.

Wpływ na rynek pracy

Twarde stanowisko Trumpa w sprawie nielegalnych imigrantów polegało na założeniu, że przyjmą pracę od obywateli amerykańskich. Na pozór wydaje się to całkiem logicznym wnioskiem dla kohorty, która reprezentuje prawie 11 milionów ludzi. Ale zwolennicy imigracji twierdzą, że ten argument pomija dynamiczny charakter  rynku pracy.

Po pierwsze, ważne jest, aby zdać sobie sprawę, że imigranci to nie tylko pracownicy – to także konsumenci, którzy kupują towary i usługi. Niektórzy badacze są przekonani, że masowe deportacje zmniejszyłyby zatem ogólną produkcję gospodarczą. Analiza przeprowadzona przez New American Economy, ponadpartyjną organizację zajmującą się badaniami i rzecznikami polityki imigracyjnej, stwierdza, że ​​taka polityka skutkowałaby redukcją PKB o 1,6 biliona dolarów.

Co więcej, pracownicy bez dokumentów często podejmują prace wymagające niskich kwalifikacji, którymi obywatele amerykańscy nie są zainteresowani, w tym w pracochłonnych dziedzinach, takich jak rolnictwo i leśnictwo. Inny raport NAE wykazał, że imigranci o niskich kwalifikacjach są o 18% bardziej skłonni do podjęcia pracy wymagającej nietypowych godzin pracy niż ich koledzy urodzeni w USA.

A ponieważ wskaźniki urodzeń w Stanach Zjednoczonych spadają – według Banku Światowego przeciętna Amerykanka ma 1,7 dziecka – niektórzy eksperci twierdzą, że imigranci mogą pomóc wypełnić lukę na rynku pracy, która ostatecznie pobudzi gospodarkę.

„Przyszłe perspektywy wzrostu gospodarki USA są poważnie ograniczone przez brak wzrostu liczby ludności w wieku produkcyjnym” – napisał bezstronny Komitet Rozwoju Gospodarczego The Conference Board (CED) w podsumowaniu polityki z 2018 roku.„Mniejsza liczba pracowników oznacza mniejszą wydajność bez wzrostu wydajności tak dużego, że jest to wysoce nieprawdopodobne”.

Ponieważ mniej więcej połowa imigrantów z Ameryki Łacińskiej jest w wieku od 18 do 35 lat, Stany Zjednoczone nie muszą ponosić kosztów ich edukacji. Coroczne sprowadzanie nawet 100 000 tych imigrantów oznaczałoby zastrzyk kapitału ludzkiego, który w przeciwnym razie kosztowałby nas 47 miliardów dolarów na edukację i opiekę nad dziećmi, mówi CED.

Czy płace spadną?

Jednym z twierdzeń, które często słyszysz, jak mówią krytycy amnestii, jest to, że umożliwienie większej liczbie pracowników konkurowania o pracę w Ameryce obniży płace dla obecnych pracowników.

Wydaje się, że podstawowe zasady  podaży i popytu  potwierdzają to twierdzenie. Wraz ze wzrostem liczby pracowników kwoty, które firmy muszą zapłacić, prawdopodobnie spadają. Jednak szereg badań wykazało, że wpływ na wynagrodzenia wśród pracowników o niskich kwalifikacjach jest stosunkowo niewielki – w większości przypadków jest to mniej niż 1%. Badacze Gianmarco Ottaviano i Giovanni Peri faktycznie odkryli, że na dłuższą metę zwiększona imigracja ma bardzo małypozytywny wpływ, 0,6%, na zarobki rodowitych Amerykanów.

Ale nawet gdyby płace za te prace spadły, może nie być tak w każdej dziedzinie. Zwolennicy reformy imigracyjnej twierdzą, że dostępność większej liczby pracowników jest  dobrodziejstwem  dla przedsiębiorstw, które czerpią korzyści z niższych  kosztów produkcji.

To teoretycznie wzmacnia popyt na zawody wymagające wysokich kwalifikacji, które nie są tak konkurencyjne ze strony pracowników bez dokumentów, takich jak kierownicy i księgowi. W związku z tym reforma mogłaby przypuszczalnie podnieść płace, przynajmniej marginalnie, na stanowiskach wymagających wyższego wykształcenia.



Według jednej z analiz, wpływ fiskalny imigrantów jest generalnie pozytywny na poziomie federalnym, gdy przewiduje się go w przyszłym horyzoncie czasowym wynoszącym 75 lat.

Wpływ na Skarb Państwa

Jedną z najbardziej kontrowersyjnych kwestii jest wpływ nielegalnej imigracji na rządowe kasy.

Ścieżka do obywatelstwa dla pracowników, którzy już przebywają w kraju, oznacza, że ​​wielu z nich po raz pierwszy zapłaciłoby federalne i stanowe podatki dochodowe. Ale mieliby również dostęp do szeregu świadczeń, do których obecnie nie mają dostępu – do edukacji w szkołach publicznych, Medicaid, bonów żywnościowych i ulgi w podatku dochodowym.

W 2017 roku badacze Robert Rector i Jamie Bryan Hall z prawicowej Heritage Foundation przeanalizowali ustawę Reforming American Immigration for Strong Employment (RAISE), która ograniczyłaby liczbę wiz wydawanych pracownikom o niskich kwalifikacjach. Sugerowano, że imigranci bez szkoły stopniodni typowego poziomu z Ameryki Łacińskiej jest 10th grade edukacja-otrzymywać średnio $ 4 w świadczeń rządowych dla każdego 1 $ przyczyniają się one w podatkach.

Rektor i Hall doszli do wniosku, że szacowana liczba 4,7 miliona nisko wykwalifikowanych imigrantów, którzy przybyliby do Stanów Zjednoczonych w ciągu następnej dekady, oznaczałaby spadek netto dla Skarbu Państwa w wysokości 1,9 biliona dolarów.

Jednak raport National Academies of Sciences, Engineering and Medicine z 2016 roku przedstawia zupełnie inny obraz. Korzystając z danych z lat 1994-2013, autorzy zgadzają się, że imigranci pierwszego pokolenia kosztują rząd więcej w przeliczeniu na jednego mieszkańca niż obywatele urodzeni w USA, ze względu na ich niższą siłę zarobkową.

Jednak NAS stwierdził, że ich dzieci są w rzeczywistościmniejszym obciążeniem dla budżetów federalnych i lokalnych niż ich rówieśnicy. Dzieje się tak, ponieważ imigranci z drugiego pokolenia wykazywali „nieco wyższe osiągnięcia w nauce, a także wyższe płace i pensje”. W rezultacie płacą więcej podatków.

Istnieją również dowody na to, że imigranci pomagają wzmocnić zabezpieczenia społeczne, w przypadku gdy wejście na emeryturę osób z wyżu demograficznego wywiera dużą presję na program. W 2013 r. Główny aktuariusz Stephen Goss z Social Security Administration i inni badacze oszacowali, że około 1,8 miliona imigrantów użyło karty Social Security, która nie pasowała do ich nazwiska, aby uzyskać zatrudnienie w 2010 r. Wynik: osoby te zwykle płacą znacznie więcej na systemu, niż wyciągają korzyści. W tamtym czasie Goss twierdził, że nieudokumentowani mieszkańcy wpłacili 13 miliardów dolarów na ubezpieczenie społeczne z podatków od wynagrodzeń, ale zyskali tylko 1 miliard dolarów z wypłat świadczeń.

Podsumowanie

Były prezydent Trump pobudził swoją republikańską bazę swoim twardym podejściem do imigracji, argumentując, że nielegalni mieszkańcy stanowią całkowity drenaż dla amerykańskiej gospodarki. Jednak ci, którzy wjeżdżają do USA bez dokumentacji, również obniżają koszty dla swoich pracodawców i stanowią sporą grupę konsumentów. Rzeczywiście, niektóre badania wskazują, że w rzeczywistości stwarzają one więcej możliwości zatrudnienia, niż przyjmują.

Podczas gdy niektóre badania wykazały, że nielegalna imigracja obniża płace w segmentach siły roboczej o niskich kwalifikacjach, wpływ tego zjawiska na przestrzeni czasu, jeśli w ogóle, wydaje się minimalny. I chociaż imigranci w pierwszym pokoleniu mogą kosztować rząd więcej niż rodzimych pracowników z powodu ich niższych dochodów, wielu z nich wpłaca znacznie więcej do Ubezpieczeń Społecznych niż otrzymują. Dodają również młodszych pracowników do starzejącej się siły roboczej w kraju. Mobilność pracowników ma skutki ekonomiczne w różnych kierunkach.

Zastrzeżenie we wszystkich tych stwierdzeniach polega na tym, że nie można wiedzieć, jaki długoterminowy wpływ pandemia koronawirusa, która rozpoczęła się w 2020 r., Będzie miała na gospodarkę, rynek pracy i imigrację.